Indiana Pacers mogą już oficjalnie przygotowywać się do fazy play-off. Klub zapewnił sobie udział w postseason we wtorkowy wieczór… nawet nie wychodząc na parkiet. Wszystko za sprawą zwycięstwa Portland Trail Blazers nad Atlanta Hawks (127–113), które przekreśliło matematyczne szanse Hawks na wyprzedzenie Indiany w tabeli.
Z bilansem 44–31 Pacers zajmują obecnie czwarte miejsce w Konferencji Wschodniej, co oznacza, że jeśli utrzymają tę pozycję, rozpoczną play-offy z przewagą własnego parkietu w pierwszej rundzie. Detroit Pistons tracą do nich dwa mecze, Milwaukee Bucks — trzy. Do trzecich Knicks brakuje im 3,5 meczu.
Końcówka sezonu w formie
Indiana nie zdała się tylko na korzystny układ wyników — zespół wygrał 9 z ostatnich 12 spotkań, w tym dramatyczny pojedynek z Sacramento Kings (111–109), gdzie Pacers odrobili 16 punktów straty w drugiej połowie.
Siła ofensywna i pytania o defensywę
Choć Pacers nie są już liderem ligi pod względem punktów na mecz (jak sezon temu — 123.0 PPG), nadal należą do ofensywnej czołówki — aktualnie są na 7. miejscu w NBA (117.1 PPG). Aż siedmiu graczy notuje dwucyfrową średnią punktową, a liderem jest Pascal Siakam (20.1 PPG).
Problemem pozostaje obrona — Pacers są w dolnej dziesiątce ligi pod względem skuteczności rywali (47,5%). To właśnie defensywa może zadecydować o ich losach w fazie play-off.
Powtórka z zeszłego sezonu?
Warto przypomnieć, że niemal ten sam skład dotarł w zeszłym sezonie aż do finału konferencji, pokonując kolejno Bucks i Knicks, zanim został zmieciony przez Boston Celtics. Teraz wracają — bardziej doświadczeni, z Siakamem w składzie — i ponownie mogą być „czarnym koniem” Wschodu.
Sezon regularny dobiega końca, a Indiana już wie jedno — wiosna w NBA będzie znów należeć do Pacers.