Paul George przeszedł latem operację kolana i nie ma pewności, czy będzie gotowy na otwarcie sezonu, ale skrzydłowy Philadelphia 76ers nie ma wątpliwości, że wróci na swój najwyższy poziom – pisze Keith Pompey z The Philadelphia Inquirer.
Powrót po kontuzjach
George przeszedł zabieg w połowie lipca i wciąż nie został dopuszczony do treningów kontaktowych. Od początku obozu przygotowawczego Szóstek pracuje indywidualnie.
– Znów, kiedy będę zdrowy, będę tym samym Paulem Georgem, którego Sixers sprowadzili – powiedział. – Uważam, że wciąż mam dużo gry w sobie. Gra na wysokim poziomie to nadal ja. Muszę dojść do tego punktu. Myślę, że będę częścią obozu. Ale mam też głos i rolę w drużynie, by pomagać młodym zawodnikom… Planuję być jednym i drugim – dodał George.
Trudny pierwszy sezon w Filadelfii
Były gwiazdor Clippers rozegrał tylko 41 meczów w swoim debiutanckim sezonie w barwach Sixers, mimo że podpisał latem czteroletni kontrakt wart 211,5 mln dolarów. Od początku zmagał się z urazami – najpierw skręcił lewe kolano w preseasonie, potem kontuzja odnowiła się w listopadzie. Dodatkowo narzekał na ból pachwiny, kostki oraz naderwane ścięgno w małym palcu lewej ręki.
George opuścił 26 z pierwszych 67 meczów, a 17 marca klub wyłączył go z gry do końca sezonu. Mimo planów pełnego powrotu na obóz przygotowawczy, kolejne kłopoty z kolanem dopadły go latem.
– Nie jestem lekarzem, ale muszę ufać swojemu ciału i procesowi przed tym sezonem – przyznał. – Zespół daje mi przestrzeń, by być jak najbliżej 100%, bo właśnie po to mnie ściągnęli. Chcą tego samego Paula George’a, którego rok temu rekrutowali. Żeby to osiągnąć, muszę być zdrowy. I nad tym pracuję – dodał.
Gotowy na nowe wyzwania
George zadeklarował też gotowość do gry na pozycji silnego skrzydłowego, jeśli wymagać tego będzie sytuacja. To szczególnie istotne, bo Sixers latem stracili Guerschona Yabusele, a na skrzydłach mają alternatywy w postaci Kelly’ego Oubre Jr., Quentina Grimesa i debiutanta VJ Edgecombe’a.
– Ostatni sezon był jednym z najtrudniejszych w mojej karierze – powiedział. – To było dno, zarówno drużynowo, jak i osobiście. Ale z motywacyjnego punktu widzenia – gorzej już nie będzie. To była porażka, i dla mnie, i dla kibiców. Ale wierzę, że jest na co czekać – zakończył.
fot. Los Angeles Times







