Tyler Herro, choć nie bierze udziału w obozie przygotowawczym z powodu rehabilitacji po operacji kostki, z optymizmem patrzy na swoją przyszłość w Miami Heat. Od 1 października zawodnik będzie mógł podpisać przedłużenie kontraktu, które maksymalnie może wynieść 149,7 miliona dolarów za trzy lata.
Czas na negocjacje
Herro ma około trzech tygodni, aby osiągnąć porozumienie z klubem. Jeśli do 20 października nie dojdzie do podpisania nowej umowy, rozmowy o przedłużeniu będą możliwe dopiero w offseason 2026 roku, kiedy to wejdzie w ostatni rok swojego obecnego kontraktu.
– Spodziewam się, że coś zostanie ustalone. Ale zobaczymy, co się wydarzy – powiedział Herro. – Myślę, że rozmowy mają się odbyć w środę. To dla mnie ważne. Jestem tu już sześć lat. Czuję, że sobie na to zasłużyłem. Nie mówię, na co dokładnie, ale na coś. Uważam, że mi się należy i chcę tutaj zostać. Zawsze to podkreślałem – dodał.
Najlepszy sezon w karierze
25-latek ma za sobą przełomowy rok w NBA. Po raz pierwszy został wybrany do Meczu Gwiazd, notował średnio 23,9 punktu i 5,5 asysty, rozegrał aż 77 spotkań i osiągnął rekordową skuteczność z gry – 47,2%. W tym sezonie zarobi 31 mln dolarów, a w kolejnym – 33 mln.
Mimo świetnych wyników, Heat nie muszą być skłonni zaoferować mu pełnego, maksymalnego kontraktu. Sam zawodnik zaznacza jednak, że nie stawia wszystkiego na jedną kartę.
– To nie jest tak, że musi być 50 milionów za sezon albo nic – przyznał. – Mam w głowie swoją liczbę, ale jeśli nie dojdziemy do porozumienia, nie będę tym sfrustrowany.
Skupienie na grze, nie na pieniądzach
Herro zapewnił, że negocjacje nie wpłyną na jego podejście do gry i atmosferę w drużynie.
– Nie będę uzależniał swojego sezonu od tego, czy dostanę przedłużenie. Nie stracę radości z gry – powiedział, nawiązując żartobliwie do słów Jimmy’ego Butlera z poprzednich rozgrywek. – Na koniec dnia mam jeszcze dwa lata kontraktu. Jeśli nic nie podpiszemy, nie będę problemem dla organizacji. Jestem szczęśliwy, że tu jestem. Chciałbym, żeby coś się udało, ale zobaczymy.







