Według informacji przekazanych przez ESPN i Bobby’ego Marksa, NBA poinformowała wszystkie zespoły, że salary cap na sezon 2025/26 wzrośnie o 10% – czyli o maksymalną dopuszczalną wartość według zapisów obowiązującego układu zbiorowego (CBA). To spodziewany ruch, związany z wejściem w życie nowego kontraktu telewizyjnego ligi.
Wzrost nie będzie miał charakteru tzw. „cap spike’u”, jak w 2016 roku, kiedy gwałtowny skok pułapu płac umożliwił Golden State Warriors pozyskanie Kevina Duranta. Tym razem, zgodnie z zasadą „cap smoothing” uzgodnioną w CBA z 2023 roku, nawet przy znaczącym wzroście dochodów związanych z nową umową medialną, salary cap może rosnąć jedynie o maksymalnie 10% rocznie. Taki mechanizm ma na celu uniknięcie nagłych zakłóceń rynku wolnych agentów.
Oto, jak będą wyglądać nowe finansowe progi dla sezonu 2025/26:
- Salary cap wzrośnie z 140,6 mln USD do 154,6 mln USD
- Próg luxury tax wzrośnie z 170,8 mln USD do 187,9 mln USD
- Pierwszy apron: z 178,1 mln USD do 195,9 mln USD
- Drugi apron: z 188,9 mln USD do 207,8 mln USD
- Midlevel exception (dla drużyn poniżej luxury tax): z 12,8 mln USD do 14,1 mln USD
- Midlevel exception (dla drużyn powyżej luxury tax): z 5,2 mln USD do 5,7 mln USD
- Room exception: z 8 mln USD do 8,8 mln USD
Choć zespoły nie doświadczą eksplozji przestrzeni w salary cap, jaką obserwowaliśmy dekadę temu, w porównaniu z poprzednim offseasonem (w którym cap wzrósł jedynie o 3,4%) będą miały nieco więcej swobody w budowaniu składów.
Wciąż jednak obowiązywać będą nowe ograniczenia wynikające z CBA, mające na celu zniechęcenie zespołów do znacznego przekraczania luxury tax – szczególnie w przypadku przekroczenia progów apron. Zespoły, które wejdą w tzw. „głęboką strefę podatkową”, zostaną objęte dodatkowymi restrykcjami kadrowymi.
Wzrost salary cap to pozytywny sygnał dla rynku wolnych agentów, ale także jasne przypomnienie, że nowa era finansowa NBA będzie rozwijać się stopniowo – bez nagłych wstrząsów, ale z wyraźnym trendem wzrostowym na przestrzeni kolejnych lat.
