Golden State Warriors po cichu stali się jednym z najciekawszych zespołów NBA po zakończeniu tegorocznego okna transferowego. Pozyskanie Jimmy’ego Butlera odmieniło zespół – z drużyny walczącej o miejsce w Play-In, Warriors stali się realnym zagrożeniem dla czołówki konferencji zachodniej. Bilans 16–4 od momentu transferu mówi sam za siebie, a ostatnie zwycięstwa sprawiły, że Golden State są już tylko dwa mecze za czwartym miejscem i mogą rozpocząć fazę play-off z przewagą własnego parkietu.
Choć ofensywa zyskała dzięki kolejnemu gwiazdorowi grającemu obok Stephena Curry’ego, to właśnie po bronionej stronie parkietu Warriors wyglądają jak drużyna z mistrzowskimi aspiracjami. Od przyjścia Butlera zespół ma drugi najlepszy defensive rating w lidze – ustępując jedynie Detroit o symboliczne 0.1 punktu na 100 posiadań. Co ciekawe, wpływ Butlera w defensywie okazał się równie istotny dla Draymonda Greena, jak jego ofensywna obecność dla Curry’ego.
Green przeżywa renesans formy i wrócił do wyścigu o tytuł Obrońcy Roku. Kontuzja Victora Wembanyamy otworzyła drzwi dla innych kandydatów, a Draymond wykorzystuje tę okazję maksymalnie. W duecie z Butlerem prezentują niesamowitą inteligencję boiskową i wszechstronność, która pozwala im skutecznie neutralizować atuty rywali.
Steve Kerr, szkoleniowiec Warriors, nie szczędzi pochwał swojemu nowemu defensywnemu tandemowi. W rozmowie z ESPN przyznał, że widzi w duecie Green–Butler nie tylko echa dawnych mistrzowskich ustawień Warriors z Bogutem czy Iguodalą, ale porównał ich również do legendarnych defensorów z Chicago Bulls.
— Pippen i Jordan — powiedział Kerr, pytany o skojarzenia z najlepszymi duetami obronnymi. — Niesamowita inteligencja i atletyzm, połączone z wszechstronnością. Zdecydowanie coś w tym jest.
To nie są słowa rzucone na wiatr. Kerr zna te nazwiska z pierwszej ręki — z Michaelem Jordanem i Scottiem Pippenem zdobywał trzy tytuły mistrzowskie w latach 90. Porównanie do tej dwójki to najwyższy możliwy komplement.
Choć końcówka sezonu często przynosi złudzenia formy, aktualna dyspozycja Warriors wygląda jak coś więcej niż chwilowy zryw. Jeśli Golden State utrzymają obecną dyspozycję, nikt w konferencji zachodniej — nawet liderujący Thunder — nie będzie chciał mierzyć się z triem Curry–Butler–Green w serii do czterech zwycięstw.